poniedziałek, 11 października 2010



Słyszeliście o... zamotce?
Otóż jest to taki ni to naszyjnik, ni to apaszka, ni to szalik z miękkich sznureczków. Wszystko zależy od tego, jak się owo coś udrapuje (możecie zapytać o to wujka Googla). W różnych galeriach internetowych i stacjonarnych drogie jak diabli. Zgodnie z dewizą: "wyszydełkować można absolutnie wszystko" podjęłam wyzwanie. Z efektu jestem zadowolona, jeśli nie powiedzieć "dumna" ;)


(Za to zdjęcie bardzo dziękuję J. M.)

3 komentarze:

  1. ślicznie wyszło! Może sobie taki zrobić? A wiesz, widziałam przepiękne naszyjniki z jedwabiu, też zamotane, chociaż nie tak obficie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fascynująca jest ta zabawa formą i funkcją:-) A jedwab musi być miły w dotyku. Z kolei miękka wełna miło grzeje - miło otula zimniejszą porą :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetna zamotka, zachwyciłam się Twoimi pracami, zwłaszcza kapelusze córeczki mnie zauroczyły. wspaniałe rzeczy robisz. pozdrawiam Alicja

    OdpowiedzUsuń